środa, 6 czerwca 2012

Slayer

Grupa uzyskała już 4 złote płyty, wykonuje trash metal. Ogółem zespół jest bardzo znany, chyba większości ludzi coś świta słysząc Slayer. Fani tego zespołu postanowili wysłać petycję o ustanowienie dnia 6 czerwca 2006 roku międzynarodowym dniem Slayer'a. Miało się w ten dzień :
- słuchać ich muzyki w miejscach publicznych bez słuchawek, najgłośniej jak można.
- denerwować sąsiadów muzyka grupy najgłośniej jak można.
- najlepiej ubrać koszulkę z zespołem
i po prostu pokazywać miłość do grupy... najgłośniej jak można.
Slayer uczestniczy w trasie koncertowej Wielkiej Czwórki, razem z Megadeth, Anthrax oraz Metalicą.

Wokalistą i basistą zespołu jest Tom Araya. Jest katolikiem.

Gitarzystą Kerry King, uważa religię za pralnię mózgu.

Jeff Hanneman również jest w zespolę gitarzystą. Kolekcjonuje pamiątki po nazistach.

 A na perkusji gra Dave Lombardo, który jest jednym z najlepszych perkusistów świata.


Na koniec dodam jeszcze wywiad:

- Wszyscy siedzicie w tym od 30 lat. Czy nadal denerwujecie się przed wielkim występem?
Lars: Wolę raczej słowo “niespokojny”. Pojawia się taka uprzedzająca energia, która pozostaje w tobie cały dzień. Chcesz tam już wejść i zrobić swoje… a po drugiej stronie tego czeka prysznic i kieliszek wina [śmiech]. To zawsze miłe po spędzeniu całego dnia na pustyni.
Scott: O tak. Ja zdecydowanie mam nerwówkę. To ekscytacja z poddenerwowaniem, jakby sie było dzieciakiem, a do Gwiazdki jeszcze tydzień i nie możesz spać.
Dave: Wydaje mi się, że medyczny termin to ‘nerwowy’. Adrenalina zaczyna mi skakać i zaczynam się nakręcać. Ale uwielbiam wchodzić na scenę. Na ostatniej trasie przytrafiło mi się to bardzo dziwne coś z tym, że miałem trochę kamieni nerkowych. Myślałem, że mam zapalenie wyrostka i że umrę na Syberii. Pocę się, rzucam się z bólu, lekarz mówi, że mam krew w moczu i kamień nerkowy. Organizator wyszedł i powiedział w ich ojczystym języku, ‘Dave ma udać się do szpitala, ale odmawia. Zagra dla was i pojedzie do szpitala po koncercie.’ Kocham grać.
Tom: Zawsze denerwuję się nim wystąpię. Rozmiar gigu naprawdę nie gra roli. To może być przed setką ludzi i [nadal] będę się denerwował. Mam palpitację serca i czasami tak się denerwuję, że wymiotuję. Zdarzało mi się to bardzo często w dawnych latach.
- Czy wymiotowałeś na którymkolwiek z występów Big 4 w Europie?
Tom: Nie, ale one szarpią nerwy, ponieważ chcesz być lepszy niż pozostali. Każdorazowo, gdy gramy występ, gdzie otwieramy [przed kimś], wychodzimy z nastawieniem w stylu, ‘Przebijcie to.’ To nastawienie na współzawodnictwo, ale to sprawia, że grasz dobrze.
- Ciężko będzie być najlepszym w tak wyśmienitym line-upie.
Tom: Eee, nie dla nas. [śmiech]
- Jeśli spojrzeć wstecz na 1986r., złoty rok dla thrash metalu, czy miało miejsce jakieś wydarzenie, które sprawia, że mówicie sobie, ‘Nie chce mi się wierzyć, że byłem taką osobą?’
Scott: Nie wiem w ogóle kim ta osoba była w latach ’80. Widzę swoje zdjęcia z tamtego czasu i nawet siebie nie poznaję. Kim byli ci kolesie?
Tom: W ’86 graliśmy przed W.A.S.P. [śmiech]. I myśleliśmy, że będzie to świetna trasa. Miałem ten obraz, że W.A.S.P. to taki wielki zespół, a to była trasa po klubach. I było to w czasie, gdy najwyraźniej byli u szczytu swojej popularności.
Lars: W 1986 priorytety były inne. Priorytety na codzień oscylowały pomiędzy upiciem się, zaruchaniem i graniem muzyki. To były trzy priorytety, które walczyły o pole position na codzień. Teraz to zajmowanie się dziećmi, ćwiczenia fizyczne, zdrowe odżywianie się… W 1986 mieliśmy tour-bus, butelkę wódki i buzujący testosteron, próbujący znaleźć swoje codzienne ujście… Sprawy były dość pokręcone, gdy miało się 22 lata i było się rzuconym na głęboką wodę rock’n'rollowego basenu i wszystko, co miał do zaoferowania jedynakowi z Kopenhagi w Danii.
- Czy jest ktoś z pozostałej trójki zespołów, z kim dzielicie jakieś hobby?
Dave: Charlie Benante zaangażował się w charytatywną sprawę, którą moja żona i ja robiliśmy na rzecz sierocińca w Meksyku. Ten sierociniec potrzebował wody pitnej, a studnia, którą mieli, popsuła się. Kupiliśmy firmę robiącą kawę [by zebrać pieniądze]. Nie było naszym pragnieniem sprzedawanie ziaren kawy, ale było to przyjemne, gdy miało to miejsce.
Scott: Zdecydowanie Kirk i ja bylibyśmy najbliżej. Jesteśmy przyjaciółmi od ’84. Siedzimy w komiksach i horrorach, s-f i serialach – nic z tego nie uległo zmianie odkąd mieliśmy 20 lat. Nakierowujemy się na różne rzeczy cały czas. Zaraziłem Kirka “Lost” ["Zagubieni"] i się potem od tego uzależnił. Widzieliśmy się dopiero co parę dni temu na Hawajach, nakręcił mnie na tego wędzonego tuńczyka ahi serwowanego w tym sklepie w Oahu, na moje niebo w gębie. Przyszedł z tą gównianą, plastikową reklamówką i powiedział, ‘Hej stary, przyniosłem to dla ciebie.’ Boże, człowieku, rządzisz!
Tom: Jeżeli chodzi o pozostałe zespoły, łączą nas opowieści rodzinne. Gdy odbywaliśmy okrągły stół przed zupełnie pierwszym występem, który graliśmy, spędziłem swój czas z Robertem Trujillo, Davem Ellefsonem i Frankiem. Spędziliśmy czas rozmawiając o rodzinie. Dzieciach. To jest to, co łączy nas ze sobą. Po wszystkich tych latach dobrze było móc odbyć z nimi normalną rozmowę o życiu.
Dave: Granie dla rodziny. Rodzina od strony mojej matki to świadkowie Jehowy – biedni, zagubieni, mają mnie za czarną owcę. Ależ oni tego nie łapią. Ale moja siostra i moja rodzina i moje dzieci przychodzą. Wszyscy jesteśmy teraz rodzicami, prawie. Zabawne, gdy się myśli o tym, jak miało się 18 lat, grało na Sunset Strip, walczyło o przetrwanie, że skończymy z domami i samochodami, za które płacimy. Pamiętam jak Dave Ellefson i ja na początku zaczęliśmy grać w Megadeth, żebraliśmy o kasę na piwo i burgery w Astro – dawali do nich dużo frytek.
- Ze wszystkich muzyków na trasie, którego najchętniej oglądacie na scenie?
Tom: Trudne pytanie, ale jeśli o rozrywkę chodzi, Anthrax jest bardzo żywy. Ruszają się, biegają.
Lars: Nie chcę bawić się w ulubieńców. Kompletny przesadyzm tego, co robi Slayer, rozwala mnie. Anthrax, ich jedność, równowaga, którą mają są naprawdę, naprawdę fajne. Ale zespół, do któremu muzycznie jest mi najbliższy sercu to zdecydowanie Megadeth. Takie mam genetyczne uwarunkowanie i dzięki temu mi staje; [ale] jest więcej rzeczy, na których wyrosłem.
Scott: Lombardo pierwszy przychodzi mi na myśl. Co to jest za pieprzony maniak, to tak niesamowity perkusista. A robi to tak, jakby się nie wysilał… Oglądałem Slayera na trasie Clash of The Titans w ’91, było tak wiele wieczorów, gdy miałem swój własny, jednoosobnowy circle pit za podestem na perkusję Lombardo. Po prostu byłem tam samemu chodząc w koło.
Dave: Powiedziałbym, że Dave jest w zasadzie najbardziej utalentowanym perkusistą z nich wszystkich. Myślę, że wszyscy to wiedzą. Scott to rozrywkowy gitarzysta. A autorzy hitów, Hetfield, Hammett i Ulrich? Przyjęli gitarowy styl, który stworzyliśmy i dopracowali do perfekcji. Mój ulubieniec zmienia się z wieczoru na wieczór – w dodatku Slayer ma innego gitarzystą co wieczór przez niefortunny wypadek Jeffa. Niech cię Bóg błogosławi, Jeff, mam nadzieję, że ci się polepszy.
- Cóż, wygląda na to, że Jeff się kuruje…
Dave: Jestem w kontakcie z Jeffem, mimo że nie jest zbyt rozmowny odpowiadając ludziom. Mówiłem mu, że modlę się za niego. On pewnie myśli, ‘Po co się za mnie modlisz? Zanudzisz się na śmierć modląc się za mnie.’
- Teraz, gdy wszelkie utarczki na linii Megadeth-Slayer i Megadeth-Metallica z lat ’90 się skończyły, jak postrzegasz tamten czas?
Tom: Nie było w sumie urazy. To było współzawodnictwo. ‘Jesteśmy lepsi’ – rozumiesz, o co mi chodzi? A gdy się starzejesz….. to się właściwie nie zmienia [śmiech]. Trochę to łagodnieje, ale nadal masz to samo nastawienie. Jesteś nieco starszy i rozwiązujesz sprawy w bardziej dojrzały sposób. Nie jak wtedy, gdy byłeś młody i mówiłeś, ‘Chcę mu skopać dupę.’ Ale głęboko w środku ludzie nadal mają ego… Chciałbym powiedzieć, że nie jestem taki.
Scott: Po prostu wielka szkoda, że te sprawy nie mogły zostać zduszone o wiele wcześniej. Gdy jesteś młodszy – cóż – nie masz tak naprawdę narzędzi, by radzić sobie z pewnymi rzeczami w życiu.
Lars: Słuchaj, pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy, to “wyolbrzymianie”. Oczywiście było konkurowanie, oczywiście wszyscy uważnie śledziliśmy, co robi reszta, oczywiście, gdy masz 25 lat chcesz być lepszy niż ten drugi. Ale, w tym wszystkim, niezależnie od tego, co pisała prasa o Metallice i Megadeth, ja i Mustaine kumplowaliśmy się. To, co nas łączyło przewyższało to, co nas dzieliło… Pod powłoką całego tego pozowania zawsze tkwił autentyczny szacunek i autentyczny podziw. Może lekka zazdrość w pewnych przypadkach, co jest w porządku. Nie mówimy tu o walkach na pięści w Oasis.
- Członkowie wszystkich czterech zespołów scoverowali ‘Am I Evil?’ Diamond Head razem w Europie…
Dave: Taak, fajny w tym jest to, że gdy byliśmy w salce prób, to było niczym symboliczne poświęcenie się dla innych. Tak jakby w końcu, w końcu, w końcu wszystko było ok między wszystkimi. Po 50 czy 60 sekundach grania utworu jest moment, w którym wszystkie zespoły się zatrzymują i wchodzi mała solówka. I [jak] Lars się zatrzymał, zapytał, ‘Co myślicie o tym, żeby Dave ją grał?’ I w tym momencie wiedziałem, że świat zupełnie ozdrowiał. Moje całe życie zmieniło się i od tej chwili byłem zupełnie innym człowiekiem. To wszystko było zwyczajnie wspaniałą, magiczną sztuką, czyż nie?

Agnieszka









2 komentarze:

  1. 06.06 był dzień Slayera.
    Obchodziłaś ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc szczerze nie, z racji tego, że żyłam w przekonaniu, że ten dzień przypada raz na tysiąclecie, jak gdzieś ostatnio wyczytałam... chodziło o to, by w dacie było 666. Ale mogę się mylić, dzięki, że zwróciłaś uwagę :)

      Usuń